Bardzo lubię, wręcz uwielbiam testować przeróżne pomysły w mojej kuchni. Kiedyś patrząc jak mój teść oczyszcza schab z przerostów i błon, stwierdziłem,że mimo iż robił to prawidłowo, jest to wielkie marnotrawstwo jedzenia. Spakowałem owe "odpadki" i zaniosłem do domu. W Japonii zrobiliby z tego niezłe Yakitori  pomyślałem. Ale jesteśmy w Polsce i mamy odmienne tradycje sztuki kulinarnej. Myśl, myśl, myśl... powtarzałem do siebie w myślach. Po chwili plan był oczywisty. Nasze "odpadki" przyprawiłem chili w proszku, pieprzem, czosnkiem i solą. Pozwoliłem im marynować się ok pół godziny. Następnie usmażyłem w garnku z grubym dnem na oleju, dolałem szklankę wody, zdeglasowałem osad z dna dorzuciłem dwa liście laurowe i dwa ziela angielskie, dusiłem przez około 30 min, potem dodałem jeszcze warzywa, ziemniaki. Pamiętam do dziś dumę i radość jaką odczuwałem jedząc tą zupę. Była pyszna, naprawdę, a tekstura sprawiała ogromną przyjemność podczas jedzenia. Po paru dniach stwierdziłem że muszę ugotować więcej, ale skąd mam niby wziąć te przerosty i błony? I tu dochodzimy do kolejnej ciekawej historii; głęboko wierzę że, w naszym miejskim bazarze straganiarze znają mnie na pamięć i mówią na mnie "to ten co się pyta o dziwne rzeczy". Chodzę zawsze do tego samego rzeźnika, ale i tym razem nie ukrywał zdziwienia jak usłyszał, czego potrzebuje. Nie ma, nie da się, no co Pan. Trzeba sobie jakoś radzić ( rzekł  Lord zawiązując buta dżdżownicą) Poprosiłem o golonkę. I tak narodziła się: "zupa z golonki"  


Odnalazłem ten sam smak i podobną teksturę w całkiem innym produkcie. Sama zupa jest pyszna gęsta, pożywna, ostra i tania. Jest to także moja odpowiedź na " cow heel soup". Karaibskiej zupy z krowich kopyt, która pojawiła się w Bizzare Foods Andrea Zimmernea.  

Składniki na 6 porcji
- jedna średnia golonka
- 0,4 dkg ziemniaków
- 1 średnia marchewka
- 1 średnia pietruszka 
- nać pietruszki lub selera
- chili w proszku
- pieprz 
- sól morska
- 6 ziaren ziela angielskiego
- 6 liści laurowych

Przygotowanie:
Myjemy golonkę i gotujemy od zimnej wody około 15 min. Odcedzamy i czekamy aż ostygnie by nie poparzyć się przy krojeniu. W międzyczasie obieramy warzywa, ziemniaki kroimy w kostkę, a włoszczyznę w grube słupki. Zdejmujemy skórę z golonki, powinna lekko odejść i kroimy w kostkę 1x1 cm . Mięso odcinamy od kości w miarę możliwości w dużych kawałkach, kość razem z mięsem wkładamy do garnka z 3 litrami zimnej wody i gotujemy, dodajemy włoszczyznę, ziele angielskie liście laurowe i solimy. Skórę mieszamy z dużą ilością chili, pieprzu i solą a następnie obsmażamy na patelni do uzyskania chrupkości. Po około 1,5 godzinie od kiedy nasza zupa zaczęła się gotować dosypujemy do niej nasze ziemniaki i gotujemy dalej. Po 10 minutach wsypujemy skórę, która doda naszej zupie smaku i pikanterii, dopiero teraz możecie kontrolować smak, i podkręcać pieprzem, solą, lub chili. Podajemy pamiętając by każdy dostał po parę kawałków mięska i skóry.

Życzę wszystkim smacznego , zapraszam do polubienia, subskrybowania, udostępniania mojego bloga oraz polecenia znajomym.





Patrząc na ilość odwiedzin z krajów anglosaskich, wychodząc na przeciw wymaganiom już niedługo zacznę publikować przepisy także w języku angielskim a może i nawet po włosku. Byłem ogromnie zaskoczony ogromną popularnością jaką cieszy się Pasta Fresca mojego przepisu, dlatego postanowiłem kontynuować we włoskim klimacie, zwłaszcza że jest to kuchnia bliska mojemu sercu. Tak jak już wcześniej pisałem, to właśnie we Włoszech nauczyłem się gotować, na dodatek przez przypadek, chcąc nauczyć się języka. Szybką, prostą i budżetową Pastę Frescą skonfrontuję z wykwintnym, wyrafinowanym:
"Spaghetti z mulami w pomidorach".



Składniki:
- 1 kg świeżych omółków
- 2 średniej wielkości szalotki
- 5 średnich ząbków czosnku
- pęczek naci z pietruszki
- oliwa z oliwek
- masło 10 dkg
- sól morska
- makaron spaghetti
- 2 średnie pomidory
- 1 bagietka
- butelka białego półwytrawnego wina

 Przygotowanie
 W sporym garnku z grubym dnem rozpuszczamy masło dodając łyżkę stołową oliwy. Wrzucamy posiekane szalotki, czosnek i zarumieniamy. Czekamy do momentu aż zaczną nabierać koloru i przerywamy ten proces dorzucając 2 posiekane pomidory. Zapach powinien was oczarować, ale nie dajcie się zwieźć, to dopiero początek, na średnim gazie reedukujemy powstały sos. Po około 15 minutach dorzucamy oczyszczone mule i dolewamy 200 ml białego półwytrawnego wina, nalewając jednocześnie kieliszek dla siebie i przykrywamy...garnek oczywiście. Podkręcamy temperaturę i dusimy nasze mule, co jakiś czas mieszając by wszystkie udusiły się równomiernie. Gotujemy spaghetti w osolonej wodzie do stanu al dente. Kiedy nasze wino zredukuje się a mule otworzą się puszczając swój sosik, zapach wprost przytuli wasze zmysły i połaskota za receptory węchowe, prosząc o odrobinę soku z cytryny. Dodajemy więc sok z połowy cytryny i pozwalamy naszym zmysłom pożeglować po cytrusowej lagunie.Na tym etapie pozbywamy się wszystkich zamkniętych muszelek. Mieszamy delikatnie, dodajemy ugotowany makaron i pozwalamy, by przez chwilę po leżakował w sosie z mulami. Serwujemy z białym półwytrawnym winem i pokrojoną bagietą,  którą należy zbierać sos z talerza.



Życzę wszystkim smacznego , zapraszam do polubienia, subskrybowania, udostępniania mojego bloga oraz polecenia znajomym.

Tak właśnie to sobie wyobrażałem,: słoneczna Italia, późne popołudnie, na przepięknym wybrzeżu. Siedzę na tarasie z rodziną przy stole zastawionym Włoskimi przysmakami. W oddali słychać dźwięk melodyjnych rozmów dobiegający z ulic miasta. Stukanie do drzwi, otwieram " tanti auguri in occasione della nascita Sebastiano", krzyczą moi włoscy przyjaciele. Tymczasem jesteśmy w Polsce, wśród rodziny i przyjaciół, więc do atmosfery tej pięknej chwili brakuje tylko " Łososia w boczku z białym risotto i sałatką z hartowanych warzyw":

 .

Risotto bianco
Składniki na 6 porcji:
- 400 gram ryżu do risotto
- 0,5l bulionu drobiowego
- 300 ml białego wina wytrawnego
- 15 dkg masła
- oliwa z oliwek
- 10 dkg sera typu twardego najlepiej Parmezan
- pół cebuli
- sól morska

Przygotowanie:
 W garnku z grubym dnem topimy 10 dkg masła z odrobiną oleju, następnie dodajemy posiekaną drobno cebulę i zarumieniamy. Dosypujemy 400g ryżu i mieszamy tak żeby nam się ładnie zeszklił. Kiedy wreszcie ryż jest już pięknie zeszklony dolewamy wino i dalej mieszamy, aż do momentu kiedy wino się mocno zredukuje. Teraz dolewamy czysty bulion drobiowy (około 1/4 litra) i mieszamy. Kiedy się znowu zredukuje dolewamy resztę bulionu i dalej mieszamy.Czynność tę należy powtarzać do momentu aż ryż nie będzie miękki, a co najmniej, al dente. Jeśli nie lubicie mieszać to zapomnijcie o risotto i ugotujcie sobie ryż, ale mówię wam że naprawdę warto się odrobinę pomęczyć. Ok, ryż mamy już miękki. poszło świetnie, barki już zrobione,  na siłkę iść nie trzeba. Na sam koniec dodajemy resztę masła i dwie łyżki tartego parmezanu, sól, mieszamy szybko i przykrywamy na 3 minuty.Niech odpoczywa.

Łosoś  w boczku
 Składniki na 6 porcji:
- dwa wąskie filety z łososia około 300 gram każdy
- 8 plastrów surowego boczku
- oliwa z oliwek
- pieprz świeżo mielony
- sól morska
- skórka z połowy cytryny (może być limonka)

Przygotowanie:
Łososia czyścimy pozbawiamy skóry i przecinamy na 2 wąskie podłużne pasy, uzyskane pasy posypujemy odrobiną pieprzu, solimy i okraszamy skórką z cytryny, dzięki której uzyskamy niepowtarzalny cytrusowy aromat. Zawijamy ciasno w plastry boczku i obsmażamy na patelni na piękny rumiany kolor z wszystkich stron, nie musicie martwić się o czas smażenia, kiedy ryba będzie już gotowa, uraczy nas bajecznym aromatem cytrusów.

Serwis

Na środek talerza wykładamy bogatą porcję risotto, na którą kładziemy przekrojone roladki, posypujemy tartym parmezanem i polewamy delikatnie oliwą, ozdabiamy gałązkami świeżej kolendry. Jako dodatek okładamy wąsko cięte paski z hartowanych w zimnej wodzie warzyw ( seler naciowy, marchew, ogórek)

W dzień moich trzydziestych urodzin najlepszym prezentem jaki moglibyście mi podarować jest:



Życzę wszystkim smacznego , zapraszam do polubienia, subskrybowania, udostępniania mojego bloga oraz polecenia znajomym.


Ten artykuł zadedykuję mojej teściowej i babci, które z okazji moich nadchodzących urodzin, zaopatrzyły mnie w upragnioną patelnię grillową (kucharz bez patelni grillowej). Kiedyś myślałem że żeby przyrządzić porządny stek, trzeba kupić spory kawał drogiej polędwicy wołowej. Nic bardziej mylnego, rostbef także świetnie sprawdza się jako produkt, a kosztuje połowę taniej. Pamiętacie jeszcze kurczaka w ziołowym dressingu? Wieść o jego popularności przeleciała niczym piorun media społeczne, by znaleźć się na talerzu w nie jednym domu. Po czym otrzymałem wielokrotnie propsy, więc nie omieszkam wam za to podziękować. Korzystając z tej samej techniki usmażymy dzisiaj , najlepszy stek jaki kiedykolwiek mieliście w ustach, na dodatek używając rostbefu a nie drogiej polędwicy. Gotowi? Piękny, aromatyczny, pyszny Stek z rostbefu w ziołowym dressingu


 Przygotowanie oraz składniki jak zaraz zobaczycie są bajecznie proste.

Składniki:
- świeży, piękny stek z rostbefu z tłuszczykiem około 300 g.
- gałązka rozmarynu
- trzy ząbki czosnku
- dwie pieczarki
- świeża roszponka
- świeża kolendra
- świeża limonka
- świeże oregano
- oliwa z oliwek 
- pieprz 
- sól morska

Stek trzymamy w temperaturze pokojowej, na co najmniej 30 minut przed smażeniem, po tym czasie smarujemy go oliwą z odrobina pieprzu i soli. Patelnię grillową nagrzewamy na kuchence, kiedy jest już gorąca przykładamy nasz stek, zaczynając od części z tłuszczykiem,żeby nam się podpiekła.na patelnie wrzucamy zgnieciony czosnek i pieczarki. Stek smażymy z każdej strony po 2 minuty jednocześnie przyciskając szpatułką. Za każdym razem smarujemy od góry ząbkiem czosnku i omiatamy rozmarynem, pomoczonym oliwą z patelni. Czynność tę powtarzamy do uzyskania odpowiedniego stopnia wysmażenia. 

Dressing the board     
Na desce siekamy kolendrę, oregano i czosnek. Polewamy oliwą z oliwek i sokiem z połowy limonki, dodajemy odrobinę soli. Powstały dressing dokładnie mieszamy i kładziemy na nim nasz stek, przewracając go na drugą stronę po dwóch minutach. Dajmy mu teraz odpocząć. Aromaty z ziół oraz sok cytrusowy łączą się z sokami z mięsa, aromatyzując nasz stek, w momencie kiedy zamyka swoje pory, by zatrzymać ten smak w środku już na zawsze, a przynajmniej do momentu kiedy wy postanowicie doświadczyć tego niezwykłego doznania, czyli przez najbliższe 5 minut.
   
Serwis

Na talerzu układamy umytą i osuszoną roszponkę, polewamy ją oliwą z oliwek, pieczarki, a następnie nasz stek, jeśli minęło co najmniej 10 minut odpoczynku. Ozdabiamy rozmarynem i gałązkami kolendry. Podajemy z czerwonym winem półwytrawnym.

Życzę wszystkim smacznego , zapraszam do polubienia, subskrybowania, udostępniania mojego bloga oraz polecenia znajomym.


Wyobraźcie sobie taką sytuację: jest późne weekendowe popołudnie, a wy oglądacie ten sam film po raz już chyba piąty lub przeglądacie dawno przeczytane aktualności na FB. Nawet nie spodziewacie się że za drzwiami czają się.... znajomi, chcąc wam złożyć niespodziewaną wizytę. Na dodatek jesteście już dawno po obiedzie a wasza lodówka pożarła wszystkie przekąski, i jedyna jaką dysponujecie to wino przyniesione, właśnie przez nich. A teraz, pokaże wam jak szybko wybrnąć z tej krępującej sytuacji,jednocześnie imponując swoimi zdolnościami gastronomicznymi znajomym, za pomocą paru podstawowych produktów które znajdują się w każdej kuchni.Ja zawsze gotuje przy naszych gościach i czuję się wtedy jak bohater.A teraz, Pasta Fresca z jednominutowym sosem pomidorowym:



Brudny talerz, ale obciach, dobrze że to home cooking, bo Amaro to by mnie zjadł. Wracając do przepisu, makaron, pomidory, pieprz, sól, czosnek, bazylia i oregano jeśli macie. Nie macie makaronu ? I dobrze, zrobicie własny, a znajomym "opadną szczęki".

Składniki na makaron:
 - kubek mąki
 - 1 jajko
 - łyżka oliwy z oliwek
 - sól

Przygotowanie
Do miski wsypujemy kubek mąki, wbijamy jajko i wlewamy łyżkę oliwy. Następnie energicznie mieszamy widelcem aż do połączenia wszystkich składników. Ugniatamy ciasto rękami aż do uzyskania gładkiej konsystencji, podsypujemy odrobiną mąki i wałkujemy na cienki placek. Nie macie wałka? Jeszcze lepiej, znajomi oniemieją, jak zobaczą was wałkujących ciasto ich winem, tzn butelką. Kiedy ciasto będzie gładkie i cienkie, podsypujemy mąką z dwóch stron i rolujemy niczym kartkę papieru. Nacinamy co centymetr, i rozwijamy uzyskane krążki, właśnie wykonaliśmy tagliatelle :


Makaron gotujemy Al dente, a w międzyczasie przyrządzimy sos. Siekamy dwa ząbki czosnku, i wrzucamy na gorącą oliwę, dokładnie w momencie kiedy zacznie zmieniać kolor wlewamy sos pomidorowy ( lub posiekane pomidory) solimy do smaku, a reszta zależy już od was. Do sosu możecie dodać co tylko macie: filet z kurczaka, mięso mielone, szynkę, paprykę, ser lub tak jak w przepisie posiekane oregano i bazylię. Makaron przekładamy na patelnię i mieszamy z sosem.



  Własnie poznaliście prosty sposób, aby tanio i szybko przygotować najlepsze tagliatelle, jakie kiedykolwiek jedliście.
Też kochacie gotować napiszcie w komentarzu co wy dodaliście do sosu.

Życzę wszystkim smacznego , zapraszam do polubienia, subskrybowania, udostępniania mojego bloga oraz polecenia znajomym.
Przeszukując bezkresny internet w poszukiwaniu ciekawostek, natknąłem się na ciekawą technikę, promowaną przez Jamiego Oliviera, którą nazywa "Dressing the Board". Polega ona na odpoczywaniu mięsa na desce wcześniej posmarowanej odpowiednią marynatą, czego efektem jest, mieszanie się soku z mięsa po smażeniu lub pieczeniu z marynatą tworząc cudowne aromaty, którymi z kolei przechodzi mięso w tym czasie. Korzystając z tej techniki postanowiłem przygotować porządny stek, ale niestety zabrakło mi odpowiedniej patelni grillowej na ta okazję. Pozwoliło mi to jednak przygotować dla was wspaniałego kurczaka, o aromacie tak zaskakującym i niespotykanym że żaden stek nie mógłby się z nim równać. Przedstawiam gwiazdę dzisiejszego wieczoru którą jest "Kurczak w dresingu ziołowym podany z pieczonymi ziemniakami i prostą sałatą":


To zdjęcie, mimo że korzystam już z lustrzanki, przywodzi mi na myśl cytat z Top Chefa, przez który nie raz wybuchałem salwami śmiechu, oglądając zawstydzonych swoimi wytworami kucharzy wymawiających te pamiętne słowa: " ten talerz mógł wyglądać lepiej". Dlatego przeciwstawię się tej dziwnej tendencji mówiąc: "ten talerz nie mógł smakować lepiej". Tajemnicę tej mistycznej perfekcji poznacie już za chwilę. Zacznijmy od mięsa.

Składniki;
 - Kurczak tusza około 2,5 kg
 - Świeża Kolendra
 - Świeże Oregano
 - Świeże chili
 - Jedna limonka
 - Oliwa z oliwek
 - Pieprz
 - Sól morska

Przygotowanie:
Kurczaka przecinamy na pół usuwając jednocześnie kręgosłup, czyścimy z wiszących skór i tłuszczu, myjemy dokładnie i odstawiamy do wyschnięcia. Nacieramy solą i pieprzem z wszystkich stron, wkładamy do rozgrzanego do 200 stopni piekarnika na ruszt, przekręcamy co 15 min, aż skórka nam się pięknie zarumieni. W międzyczasie gdy kurczak piecze nam się na złoto, przygotowujemy dressing. Siekamy kolendrę oraz oregano w proporcji 2:1 dodajemy posiekane na drobno chili, startą skórkę z całej limonki, zalewamy wszystko oliwą z oliwek i dokładnie mieszamy.Pozostaje tylko odpowiednio popieprzyć i dosolić. Pięć minut przed końcem pieczenia, smarujemy kurczaka dressingiem. Przed wyjęciem kurczaka smarujemy także deskę i kładziemy mięso bezpośrednio na dressing. Pozostałą część dresingu wsmarowujemy w gorące mięso. W tym momencie zaczyna się cały mistycyzm. Podczas gdy mięso odpoczywa, puszcza soki które mieszają się z dresingiem, uwalnia się aromat, przenikający naszego kurczaka. Brzmi smakowicie a smakuje nieziemsko. Wyobraźcie sobie cytrusowo, ziołową bombę eksplodującą w waszych ustach z każdym kęsem mięsa, którego kosztujecie. Widok i zapach odpoczywającego kurczaka powala na kolana.



Pieczone ziemniaczki w przyprawie Gran Masala

Składniki:
 - 1 kg ziemniaków
 - 2 pomidory
 - główka czosnku
 - przyprawa Gran masala
 - ziarna kolendry
 - ziarna kminku
 - pieprz
 - sól morska
 - olej rzepakowy

Przygotowanie:
Na patelni prażymy kolendrę wraz z kminkiem po 2 minutach dolewamy olej i wrzucamy umyte, przekrojone na połówki ziemniaki. Smażymy 5 minut mieszając.Solimy, pieprzymy, dosypujemy przyprawy Gran Masala, przekładamy do naczynia żaroodpornego, dodajemy 2 pokrojone pomidory oraz zmiażdżony czosnek i wkładamy do piekarnika pod kurczaka.Wkładamy razem z kurczakiem i wyciągamy w tym samym czasie. Jeśli nie pomyliliście kolejności, powinniście uzyskać coś takiego:



Sałata składa się z siekanych pomidorów, rzodkiewki, sałaty rzymskiej i dresingu francuskiego z musztardą dijon (oliwa, ocet balsamiczny, sok z 1/2 cytryny, łyżka musztardy, sól, pieprz).

Życzę wszystkim smacznego, zapraszam do polubienia, subskrybowania, udostępniania mojego bloga oraz polecenia znajomym.



Moja wiekopomna podróż do Warszawy, skrywa jeszcze jedną perłę kulinarną. Pierwszego dnia mojego przyjazdu, mój szwagier z żoną zabrali mnie do restauracji, która do dziś wzbudza we mnie nostalgię, na myśl że mieszkając w okolicy Krakowa, nie mogę tam jadać codziennie. Zabawny jest fakt że znaleźliśmy się tam praktycznie przez przypadek, bo to zdjęcie mojego Ramenu zainspirowało ich do tej propozycji. Kiedy tylko usłyszałem shabu shabu, powiedziałem że, z nimi czy bez nich zjem tam dzisiaj kolację. Na szczęście pojechaliśmy razem.


Zanim zobaczycie jak z mojej miski wychodzi krab, poznajcie parę faktów na temat shabu shabu. Tak zwany gorący kociołek, pochodzi z japoni, i składa się z bulionu w którym będziemy gotować nasze dodatki, makaronu, oraz rzeczonych dodatków, takich jak mięsa, warzywa, ryby, sery.
Cała przyjemność polega na tym że to my sami decydujemy z jakiego bulionu skorzystamy czy też dodatków, w tym przypadku mieliśmy do wyboru Tajski, Wietnamski oraz wegetariański. Mój wybór padł na Wietnamski. Następnie makaron, ryżowe, sojowe i takie tam, tego już nie pamiętam. Z kolei dodatki:

   

W tym przypadku genialnie sprawdza się powiedzenie "jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz". Jak dobierzecie odpowiednie dodatki, to uczta będzie idealna, od makaronu aż po bulion. Na moim talerzu znalazły się: wołowina, wieprzowina, krab, kiełki, brokuł, seler japoński oraz grzyby enoki. Podkradałem też kapustę bok choy od współbiesiadników. 

Shabu shabu, jest świetnym sposobem na długą kolację ze znajomymi, z miłą pogawędką, lub na kolacje rodzinną. Przesiedzieliśmy pół wieczora najedliśmy się okrutnie a po sprawie wyglądało to tak:
    
Życzę wszystkim smacznego, zapraszam do polubienia, subskrybowania, udostępniania mojego bloga oraz polecenia znajomym.
Ten cykl miałem właśnie nazwać, "wszystko to czego moja żona nie zje", ale stwierdziłem że, najtrafniejszym określeniem będzie, " moje ulubione potrawy". Zawsze przywiązuję ogromną wagę do tego by gotując, wkładać w to całe serce, ale tym razem przegiąłem i to bardzo. Metaforyczne serce zmaterializowałem na talerzu w postaci Serca cielęcego z serową polentą podawaną z sałatką wiosenną z pianą z bazylii i chili. Zjadłem zanim żona wróciła do domu żeby pozbyć się wszystkich dowodów zbrodni. A rozpoczęło się to tak:


Ponad godzinę układałem bukiety z roszponki, rukoli, pietruszki, pasków chili i grzybów mun, W końcu opracowałem idealną konstrukcję. Najciekawsze jednak działo się potem, walka by polenta była super gładka, serce idealne (dla mnie oznacza to pół krwiste), a piana z bazylii idealna i kremowa.

    
Efekt końcowy był tego wart. Obiecuję że, ostatni raz robię zdjęcia smartphonem. Lustrzanka kurzy się w szufladzie, a ja wstydzę się, za jakość moich zdjęć. Gotuje parę godzin, układam skomplikowane bukiety z sałat i nie mogę wam tego pokazać, tak jak powinienem. Przejdźmy teraz do przepisu. Składa się on z czterech oddzielnych etapów, tworzących kolejne elementy potrawy, niczym układankę. Przygotujcie się proste to nie będzie, ale jak mówi stare dobre powiedzenie "Nie narzekaj że idziesz pod górę jeśli idziesz na szczyt".  

Po pierwsze polenta
 Składniki:
 - mąka kukurydziana   
 - ser długo dojrzewający twardy najlepiej parmezan
 - masło 
 - woda
 - sól
 - odpowiednia foremka ( ja wybrałem dużą filiżankę, porcelana nie przywiera i ma stożkowy kształt)

Przygotowanie 
Gotujemy 200 ml osolonej wody, kiedy zacznie wrzeć zaczynamy powoli dosypywać mąki ciągle mieszając, aż do uzyskania konsystencji budyniu. Dorzucamy 2 łyżki masła i garść startego sera. Dalej mieszamy, aby polenta była aksamitnie gładka. Foremkę smarujemy olejem i wlewamy naszą polentę, pozostawiamy na godzinę do ostygnięcia. Następnie przekładamy na talerz , techniką przekładania ciast (up side down), niech teraz stwardnieje, miękkiej nie pokroicie bez strat. 

Sałatka wiosenna
Składniki:
 - roszponka
 - rukola
 - pietruszka natka
 - chili czerwona i żółta
 - parmezan 
 - suszone grzyby mun 
 - odrobina oleju

Przygotowanie
Grzyby moon moczymy w wodzie 20 minut by napęczniały. Resztę warzyw opłukujemy, suszymy i mieszamy z odrobiną oleju. Włączamy muzykę nastrojową, siadamy wygodnie i na talerzu serwisowym układamy nasze bukiety, z powyższych składników, przeplatając je ze sobą by uzyskać atrakcyjny efekt formy i koloru. Pokazałbym wam zdjęcie makro moich na wzór, ale wyszło jak zielona plama.

Piana z bazylii i chili    
Składniki:
 - 10 liści świeżej bazylii
 - 50 ml jogurtu naturalnego
 - odrobina pasty chili do smaku
 - sól morska
 - pieprz
Przygotowanie
Wszystkie składniki wrzucamy do blendera i miksujemy do uzyskania piany, następnie wkładamy do lodówki.

Serce cielęce
Składniki: 
 - świeże serce cielęce
 - główka czosnku
 - sól,pieprz
 - olej rzepakowy
Przygotowanie: 
Serce czyścimy z przerostów tłuszczowych, odcinamy żyły i tętnice a następnie nacieramy pieprzem i solą, robimy dziurę od góry i smarujemy od środka siekanym czosnkiem. Zamykamy z wszystkich stron na patelni z olejem, następnie smażymy w towarzystwie czosnku w łupinach do uzyskania odpowiedniego stopnia wysmażenia (po raz kolejny odsyłam do techniki termometru igłowego, temperatury podałem w artykule o jagnięcinie). Przed podaniem mięso powinno odpocząć co najmniej 10 min  na zimnej patelni.

Serwis   

Sałata już na talerzu więc dodajemy po kropli piany z bazylii oraz chipsie z parmezanu. Kroimy serduszko na cienkie plastry. Z polentą postępujemy podobnie, lecz w tym przypadku smarujemy nóż odrobiną oleju, by nie przywierała. Pokrojone elementy układamy naprzemiennie, w stylu sałatki Caprese. Gotowy talerz dekorujemy brukselką palona na maśle i pozostałą pianą z bazylii.    

Życzę wszystkim smacznego, zapraszam do polubienia, subskrybowania, udostępniania mojego bloga oraz polecenia znajomym.
Ramen jest najpopularniejszą zupą w Japonii,którą jada się tam na  każdy posiłek dnia. Zaskakujący jest fakt że tak naprawdę pochodzi z Chin, a do Japonii trafił w XIX wieku. W XX wieku stał się protoplastą zupek chińskich, które możemy kupić w sklepach za grosze. Nazwa zupy pochodzi od nazwy makaronu używanego jako główny składnik. Ramen nie ma sformalizowanego przepisu, więc jego skład zależy od wyobraźni i fantazji kucharza oraz konsumenta, który w miejscu takim jak ramen schop, sam może dobrać składniki toppingu. Zapraszam was do mojego świata fantazji, a wygląda on najczęściej tak:


 Topping, którego ja używam to Kapusta pekińska, zielona cebulka, kremowe jajko, wołowina w plastrach oraz mielona wieprzowina smażona z pastą chili. Ale polecam także (jeśli macie dostęp do takich produktów)Kapustę  Bok Choy, grzyby Enoki czy schitake. Każdy człowiek ma inne upodobania kulinarne, niektórym zasmakuje ostry Ramen a niektórym łagodny. Dlatego przygotowując Ramen rozdzielam zupę na "bazę" i bulion
Teraz zdradzę wam jak przyrządzić Ramen który uwiedzie każdego.

Na 4 duże porcje potrzebujecie:
- 1,5l bulionu z kości wieprzowych
- 200g makaronu ramen, (można go kupić z łatwością w sklepie orientalnym)
- małą kapustę pekińską (w zasadzie to 5 liści)
- pęczek zielonej cebulki
- 2 jajka
- 15 dkg mielonej wieprzowiny
- 20 dkg polędwicy wołowej, może być też ligawa
- trzy ząbki czosnku
- tyle samo imbiru co czosnku
- pasta miso (jest ciemna i jasna ja używam ciemnej, kupicie w sklepie orientalnym)
- olej sezamowy
- sezam
- cukier



Baza

Do rondelka nalewamy 300 ml bulionu, wyciskamy trzy ząbki czosnku i wcieramy tyle samo imbiru, doprowadzamy do wrzenia. Skręcamy temperaturę i wsypujemy łyżkę stołową wcześniej utartego w moździerzu sezamu, dodajemy łyżeczkę oleju sezamowego (lepiej mniej niż więcej), łyżkę cukru, łyżkę japońskiego oleju sojowego (tak jest różnica między japońskim i chińskim) a następnie rozpuszczamy łyżkę pasty miso. Bazę mamy gotową

Topping

Kapustę pekińską szarpię na kawałki 2x2cm. Zieloną cebulkę siekam. Jajko gotuję na miękko(kremowe dojdzie w Ramenie). Wieprzowinę smażę na patelni razem z pastą chili (ostatnio używam Sambal oelek i jest super). Wołowinę kroję na cienkie plastry i surowe dodaję do Ramenu(zetnie je wrzący Bulion)

Pełna micha

Do dużej miski na zupę wkładam równie dużą porcję makaronu, następnie układam kapustę, cebulkę, jajko, wieprzowinę i wołowinę. Wlewam do miski bazę około 1 cm (dla siebie daję 2 cm)Wszystko to zalewam wrzącym bulionem tak by nie przykryć całego toppingu (ma być powyżej bulionu). Biorę pałeczki i jem zawartość talerza siorbiąc przy tym nieznośnie (pamiętajcie dzięki temu nie poparzycie się gorącym makaronem) Przy czym musicie uważać bo jeśli któryś z waszych biesiadników jest chory na mizofonię, to czeka was dużo nieprzyjemności. Pozostały bulion wypijam w równie barbarzyński sposób, jak prawdziwy Naruto.

Życzę wszystkim smacznego, zapraszam do polubienia, subskrybowania, udostępniania mojego bloga oraz polecenia znajomym.

Przepraszam za długi okres nieobecności, a także problemy z dostępem do mojego bloga spowodowane pojawieniem się nowego redaktora, który na pierwszy ogień postanowił zmienić jego nazwę, odnajdując literówkę w poprzedniej. Spowodowało to uszkodzenie istniejących już na FB linków, pozostawiając Was z błędną informacją, że blog został usunięty. Nic bardziej mylnego, tylko nabiera nowej szaty graficznej i wartości merytorycznej. Jest także coś extra, kolejne przepisy, oraz relacja z piątej edycji Food Bloogger Fest 10.01.2015 w Warszawie, w którym miałem przyjemność uczestniczyć, razem z około trzema setkami innych miłośników gotowania. A wyglądało to tak:


Organizator zaskoczył nas wieloma słodkimi niespodziankami takimi jak, warsztaty dekorowania butelek czekoladowych szampanów, które dostaliśmy w prezencie od Wedla,  prowadzone przez mistrza Mariusza Profusa, a tak przy okazji:


Ogromne zaciekawienie wzbudziły warsztaty z gotowania prowadzone przez Szefa Andrzeja Polana, z którym miałem przyjemność wymienić kilka zdań i poznać parę nowych technik gotowania, którymi nie omieszkam się z Wami podzielić. Najbardziej w pamięć zapadł mi łosoś smażony z brukselką, śliwkami, kremowymi jabłkami oraz chrzanem.


Poezja smaku, godna Andrzeja Polana




Jako że sponsorem warsztatów była firma Bakalland, nie zgadniecie kogo spotkałem. Przemiłą kobietę znaną na ogół z teatru i telewizji, która jak się okazuję użycza swojej twarzy marce Bakalland.


Życzę wszystkim smacznego, zapraszam do polubienia, subskrybowania, udostępniania, komentowania mojego bloga oraz polecenia znajomym.
Już niedługa także na FB
Przedstawiając Wam kolejną funkcjonalność mojego, zapraszam Was do pierwszego materiału z cyklu "kucharz w terenie", w którym zabiorę Was na podróż ze mną do miejsc, gdzie zjecie nieprawdopodobne dzieła kuchni tradycyjnej i nowoczesnej. Na pierwszy wyprawę, i to nie bez powodu, zabieram Was do restauracji orientalnej (nazwy nie napiszę, ze względu na obawy posądzenia mnie o kryptoreklamę, chcecie ją poznać, piszcie na priv). Razem z moją żoną Karoliną wybraliśmy cielęcinę w dwóch odsłonach - łagodną i na ostro, nie muszę chyba Wam pisać, kto jadł ostrą. Co do dania głównego, tylko popatrzcie jakie smakowite:


I fakt - smakowało świetnie. Moja cielęcina była ostra, miękka, z wyraźnym, ale nie nachalnym aromatem oleju sezamowego (bardzo łatwo przesadzić z tym dodatkiem). Danie mojej żony było podobne, lecz mniej wyraźne. Gdybym miał polecić jedno z nich, wybrałbym swoje. A gdybym miał polecić lokal orientalny, poleciłbym właśnie ten.

Wracając do tematu, polecam gorąco spróbować specjału wietnamskiej kuchni, jakim jest zupa Pho Bo. Bulion z cienkimi plastrami surowej wołowiny, makaronem ryżowym, trawą cytrynową,  z dodatkiem przypraw nadających jej charakterystyczny ostry smak, takich jak świeży imbir, czosnek, cebula i oczywiście moja ulubiona, papryczka chili. Wygląda apetycznie, smakuje jeszcze lepiej.


Rozwiewając wszelkie wątpliwości, nie gotuję zupy Pho Bo i nie pokażę Wam, jak to zrobić. Już przy następnym spotkaniu, ugotuję Wam coś o wiele lepszego, Miso Ramen, czyli ulubioną zupę naszych japońskich przyjaciół. Jeśli nie mieliście przyjemności odwiedzić Ramen Shopu, to czeka Was wielka niespodzanka. Gorąca, pikantna, zaskakująca i pożywna zupa, która może przyjąć dowolną postać, w zależności od Waszych upodobań kulinarnych. Przedstawię moją wersję, odpowiadającą mojemu ideałowi Ramenu.

Życzę wszystkim smacznego, zapraszam do polubienia, subskrybowania, udostępniania mojego bloga oraz polecenia znajomym.




Witam ponownie, za nami strzelające szampany i wybuchające fajerwerki. A moja Karolinka zażyczyła sobie małe co nieco na sylwestrowy wieczór. Wielka szkoda że nie uprzedziła mnie wcześniej. Ale daje mi to szanse na to by spróbować swoich sił w "scrapcooking".
Po przewróceniu lodówki do góry nogami oraz przekopaniu spiżarni, doznałem kulinarnego olśnienia, niczym Michał Anioł malując kaplicę Sykstyńską. Przedstawiam Państwu:

Proste ceviche z łososia




Składniki (scraps)
- Filet z łososia około 0,2kg
- 2 limonki
- 1 pomidor
- 1 cebula
- świeża mięta
- sól morska
- papryka chili

Sposób przygotowania:

Łososia pokroić na równe kawałki, (ja preferuje 2cm x 2cm o grubości 0,5cm). Wrzucamy do szklanej misy,Paprykę myjemy, pozbawiamy gniazd nasiennych i siekamy na drobne kawałki, następnie solimy, wyciskamy sok z  2 limonek, miętę siekamy pozostawiając  parę gałązek do dekoracji mieszamy parokrotnie pozwalając rybie marynować się około 30 minut. Pomidora kroimy w cienkie równe plastry, układamy na talerzu warstwami w kolejności ryba, pomidor, ryba, pomidor, piórka z cebuli, parę gałązek mięty. polewamy z góry powstałym "leche de tigre". 

Życzę wszystkim smacznego, zapraszam do polubienia, subskrybowania, udostępniania mojego bloga oraz polecenia znajomym.
Już niedługa także na FB